… od kilku dni kartkuje swoją Biblię. Nie musiał tam długo szukać opisu męki Pańskiej, odznaczającego się przez tyle kolejnych do niego powrotów. Tomik otworzył mu się sam na końcowych rozdziałach Ewangelii. Niejeden już raz pogrążył się w lekturze tego fragmentu. Całe swoje życie szedł w ślad za Chrystusem wspinającym się resztką sił na Kalwarię i wraz z Maryją cierpiał pod krzyżem. Czyż w tych ostatnich dniach i on nie został do niego przybity? – te słowa, choć pochodzą z książki opisującej życie św. Bernadeta Soubirous, to jednak śmiało je można również odnieść do św. o. Damiana de Voouster. I dalej czytamy W Wielką Sobotę Maria Bernarda ( ….) jeszcze cierpi. Cierpi i czeka, jak cały Kościół na rezurekcję. Nadchodzi wielkanocny świt. W kościele rozbrzmiewa tryumfalne „alleluja”; w klasztornym szpitalu nie dane jest młodej zakonnicy nawet pięć minut wytchnienia na czas Komunii. Dla niej męka z Wielkiego Czwartku musi się przedłużyć jeszcze o kilka dni, aż zmartwychwstały Chrystus okaże jej swą Laskę i w końcu powoła ją do siebie. Umiera 16 kwietnia 1879 roku, (urodzenia 7 stycznia 1844 w Lourdes; umiera 16 kwietnia 1879 w Nevers) a o. Damian – (ur. 3 stycznia 1840, Brabancja, umiera 15 kwietnia 1889) – oboje żyją miej więcej w tym samym czasie, ale jakże w odmiennych rzeczywistościach. Oboje jednak łączy świętość wynikająca z ich głębokiej wiary. Damian, a właściwie Józef był silnym flamandzkim mężczyzną zaprawiony w pracach na polu, a Bernadeta słaba i chorowita, wychowywana w biedzie bardzo niskiego wzrostu (nie przekroczyła 142 centymetrów) – zdarzyło się gdy była już w klasztorze, że jedna zakonnica, wskazała ją jako tę, która widziała Maryję, ta wykrzyknęła na jej widok: - To? Wtedy Bernadeta odpowiedziała bez urazy: - Ależ tak, siostro, tylko to!
Jezus w dzisiejszej Ewangelii pyta uczniów, a prze to również nas: „Czy może ślepy prowadzić ślepego? A ja zapytam Was moi drodzy: czy chcecie aby niewierzący kapłan głosił Wam Ewangelię? Wiem, że odpowiecie NIE, Czy chcecie, żeby w kuchni przygotował Wam objad kucharz, który nie umie gotować – co odpowiecie? Czy rodzice wychowają dziecko bez wychowania, tylko mu na wszystko pozwalając? Czy wsiądziesz do samochodu aby jechać z człowiekiem, o którym wiesz, że nie umie nim jeździć? Czy niezbawiony może głosić zbawienie niezbawionemu? Trzeba mieć w sercu Ewangelię zbawienia, by głosić zbawienie, bo tylko w Ewangelii jest moc Boża zbawiająca każdego, kto uwierzy w Jezusa Chrystusa. Chrystus bowiem jest dla nas sprawiedliwością Bożą, którą można przyjąć jedynie przez wiarę w Niego i tak z wiary żyć na wieki. Kto przyjął zbawienie z łaski przez wiarę, nie zajmuje się sądzeniem nikogo, ale pragnie, aby wszyscy ludzie także otrzymali darmo z miłosierdzia Jego to wielkie zbawienie i żyli na wieki.
Pan Jezus dalej zadaje oczywiste pytanie: Czy nie wpadną w dół obydwaj? Wśród psychoterapeutów panuje żelazna zasada, że jedynie ten, kto odbył własną terapię, może leczyć rozmową innych; a przy tym, cały czas musi poddawać się superwizji, czyli dosłownie „patrzeniu z góry” – powinien omawiać z innym, kompetentnym terapeutą swoje relacje z pacjentami. Wśród księży, z kolei, spotyka się czasem powiedzenie, że spowiednik z reguły spowiada innych tak, jak sam się spowiada.– Właśnie takie jest przesłanie dzisiejszej Ewangelii: jakakolwiek praca z ludźmi, czy to zawodowa lub sakramentalna, czy to przyjacielska i nieformalna, wymaga uprzedniego i równoległego zajęcia się samym sobą. To nie egoizm, tylko realizm! Żeby dawać, samemu trzeba mieć; żeby formować, samemu trzeba być uformowanym; żeby wspomagać rozwój, trzeba samemu być w stanie rozwoju. Na szczycie tej prawidłowości znajduje się sam Jezus, który zbawia, bo sam jest Bogiem, i który „objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i odsłania przed nim jego najwyższe powołanie”, bo sam jest człowiekiem doskonałym, „nowym Adamem” (por. Sobór Watykański II, Gaudium et spes, 22).
Taki był o. Damaian, tacy byli różni święci, którzy są dla nas przykładem, że z Bożą pomocą można osiągnąć świętość – Pan Bóg nie mówi bądźcie dobrze, tylko: Dalej Pan powiedział do Mojżesza: „«Mów do całej społeczności Izraelitów i powiedz im: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz!” (Kpł 19, 1 – 2), a Pan Jezus dodaje: Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Jak możesz mówić swemu bratu: "Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku», gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata”.
W miniony weekend w Polanicy odbywał się Przystanek Niepodległość pod hasłem: nie ma Polski bez krzyża – w dyskusji panelowej w sobotę była mowa o dwóch wielkich Polakach – św. Janie Pawle II i wkrótce bł. Stefanie Kardynale Wyszyńskim – i padły tam takie słowa: zbanalizowaliśmy obie te postaci: św. Jana Pawła II sprowadziliśmy do kremówek, a kard. Wyszyńskiego do Prymasa Tysiąclecia o którym prawie nic nie wiemy, a jego przeogromna twórczość kaznodziejska i pisarska jest nam prawie obca. Można się z tą opinią miej lub bardziej zgodzić, ale trochę jest i z naszym o. Damianem – przychodzimy w większości prosić go o zdrowie w naszych chorobach ciała, a zapominamy, że on przede wszystkim troszcząc się o chorych „walczył” o zbawienie ich dusz nieśmiertelnych: „Przez łzy sieję ziarno między moimi trędowatymi. Od rana do wieczora żyję wśród wstrząsającej potrzeby cielesnej i duchowej. Kiedy się nawracają, ukazuję im śmierć jako koniec ich cierpień. Wielu widzi swoje ostatnie godziny życia jako rezygnację, inni natomiast jako radość. W ciągu roku widziałem około stu umierających w takim nastroju. Rany, które powstają na całym ciele, na rękach i nogach, wydzielają nieprzyjemny zapach. Również oddech skaża powietrze. Włożyłem wiele trudu, aby przyzwyczaić się do tego. Bardzo szybko jednak mój zmysł powonienia przyzwyczaił się i dlatego bez trudu mogę wchodzić do domów, gdzie mieszkają trędowaci.
Mimo to, przy słuchaniu spowiedzi trędowatego, którego rany są pełne robaków, muszę sobie zatykać nos. Kiedy chcę udzielić Sakramentu Namaszczenia Chorych, niekiedy nie wiem, gdzie namaścić olejem świętym zniszczone ciało” (List z 1874 r.).
Dzisiejsze pouczenie św. Pawła: opowiadajmy sobie nawzajem o naszym nawracaniu się, nie pomijając wątków trudnych i wstydliwych; wszak sam Paweł zwierza się dziś wprost swemu młodszemu bratu w wierze i posłudze: Dawniej byłem bluźniercą, prześladowcą i oszczercą… Dostąpiłem jednak miłosierdzia! A Pan uznał mnie za godnego wiary i nawet przeznaczył do posługi!
I na koniec słowa, które Maryja kieruje do św. Bernadety: -Nie mogę Ci obiecać szczęścia na tym świecie, ale na innym …